O różańcu

Krótka historia różańca rowerowego b-Rose. 

Pewnego wiosennego popołudnia w 2014 roku wracałem z pracy do domu na rowerze - jak zwykle  o tej porze roku. Minąłem po prawej stronie Belweder i wjechałem na ścieżkę rowerową wiodącą wzdłuż Alei Ujazdowskich. Wyciągnąłem z kieszeni różaniec i, chwyciwszy go prawą ręką, powoli zacząłem odmawiać kolejne „Zdrowaś, Mario”. Różaniec wszakże jest długim sznurem i zaplątał się w dźwignię prawego hamulca (samo trzymanie różańca w palcach także nie ułatwia szybkiego hamowania). Gdy dojechałem do kolejnej przecznicy, rowerowe światło zielone zamieniło się na czerwone. Przycisnąłem dźwignię lewego hamulca, ale rower tylko nieznacznie zmniejszył prędkość. Starałem się użyć prawego hamulca, ale sznur różańca przewinięty przez rękę moją i rączkę hamulca skomplikował sprawę… Hamować się nie dało. Rower musiałem położyć na prawym boku, ratując w ten sposób swoje życie lub zdrowie. 

Gdy potem jechałem dalej do domu, powolutku zaświtał mi w głowie pomysł. A gdyby tak używać różańca rowerowego podobnego do dzwonka, takiego, który nie blokowałby hamulca i dawał znacznie większe bezpieczeństwo i wygodę? Wróciwszy do domu przeszukałem Internet. Takiego wynalazku nie było! Najwyższa pora, aby coś takiego zrobić. Postanowiłem wykonać różaniec rowerowy dla siebie i dla kilkorga znajomych. Miałem już w głowie zalążek projektu. 

Od pomysłu do realizacji minęły cztery lata. Jednym z kluczowych momentów było dołączenie się do prac nad różańcem Janka Buczka, absolwenta wzornictwa przemysłowego na ASP i mojego dobrego przyjaciela z dawnych lat. Razem opracowaliśmy kilkanaście prototypów w różnych technologiach, z metalu, z plastiku i z drewna; cięte, drukowane i gięte. Żaden nie odpowiadał do końca naszym naszymi oczekiwaniom: a to technologia była za droga, a to kultura pracy (obrotu głowicy) zbyt niska, a to wygląd byle jaki… 

Pewnego dnia jednak cel został osiągnięty - wiedzieliśmy, że mamy w ręku prototyp, który zadziała, jeśli tylko zostanie porządnie wykonany. Zapadła decyzja biznesowa: zamawiamy formę wtryskową i zaczynamy produkcję dla tysięcy użytkowników – już nie tylko dla mnie i kolegów. W końcu wszyscy mogą chcieć modlić się na różańcu, jadąc na rowerze. W ten sposób pomysł, który przyszedł mi do głowy tak od niechcenia, w drodze z pracy do domu, znalazł zastosowanie na szerszą skalę. 

Różaniec rowerowy to wynalazek nie tylko dla modlących się rowerzystów. Chciałbym, aby był zachętą dla tych, którzy modlą się na różańcu, a nie są cyklistami - aby zaczęli jeździć na rowerze, oraz dla tych, którzy wprawdzie jeżdżą na rowerze, a nie modlą się na różańcu, aby zaczęli się modlić. Jednym słowem, mam nadzieję, że będzie pomocny wielu, którzy szukają sposobności i czasu do modlitwy. 


Franciszek Rakowski